sobota, 3 listopada 2012

     Umarłam niedługo po tym, jak się urodziłam. Pamiętam dokładnie, kiedy zaczęłam się lękać dorosłego życia. Dwadzieścia dwa lata spędzone w napięciu i nieustającym lęku przed atakiem psychicznym. Nie żyłam w rodzinie, uważanej za patologiczną. Taki tytuł jednak nie jest potrzebny, żeby zabić emocjonalność bezbronnego i nieświadomego stworzenia. Wystarczy się rozejrzeć dookoła - czy ci ludzie pochodzą z patologicznych rodzin? Nie. Gdzie więc ich radość, determinacja i logika? Gdzie siła i ciepło połączone z odpowiedzialnością i niezależnością.
     Wielu z nas urodziło się Włóczykijami, Smokami czy Wojownikami. Jednak kiedy patrzę dookoła, nie znajduję żadnych żywych stworzeń tego pokroju. A i we mnie coś zamiera... Cząstka, która do niedawna jeszcze pomagała mi odróżnić siebie od mojego biurka i plotkującej koleżanki z podwórka. Dziś obserwuję mnogość emocji w świecie filmów, gdyż w życiu spotykam ciągle w kółko jedne i te same: żale, pretensje, bezradności i żałosne intrygi w kiepskim stylu. Zewsząd bije nijakość i bezpłciowość, ale co gorsza - nienaturalna, wyhodowana na gruncie stłumienia. Martwi rodzice zabijają swoje dzieci w imię kształtowania na cywilizowanego człowieka. Czasami myślę sobie, że wolałabym być osamotniona w moich wczesnych latach dzieciństwa, gdyż nie pokonała mnie drętwość moich współtowarzyszy, ale presja, jaką wywierano na mnie, by zredukować moją ekspresję. Była ona ogromna i nieustanna. Poddałam się jej, by przetrwać. Teraz zaczynam rozumieć, że to był początek końca. Chwilowe wytchnienie, jakie dawały mi kontakty z przyrodą sprawiły, że nie potrafię odnaleźć ukojenia nigdzie indziej, jak tylko w objęciach natury. Ale nawet tam zabieram ze sobą wciąż obecnego we mnie kata - na wzór tych, którzy tłamsili moje pąkujące "Ja".
     Czy powstanę? Czy wyruszę raz jeszcze na poszukiwania utraconego raju? Wiem doskonale, że nie jest nim miejsce na ziemi, lecz ziemia staje się rajem, gdy odnajdziemy harmonię pośród wewnętrznych wojen i konfliktów, ukształtowanych  w nas na wzór otaczających nas we wczesnym dzieciństwie "umarlaków".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz