środa, 8 kwietnia 2015

Z mojej pierwsze couchsurfing'owej wyprawy...

Kiedy nie masz pojęcia, co może za chwilę nastąpić, nie masz dokąd uciec na obcym terenie - nie wybiegasz myślami w przyszłość. Jadąc niemieckim tramwajem w nieznane, dostrzegłam, że jestem bez żadnego wysiłku totalnie obecna. Wszystko poza tą uważnością byłoby utrudnieniem w przystosowaniu się.
    Dostrzegłszy robala na wewnętrznej stronie szyby poczułam przypływ zalewającej mnie braterskiej miłości. Był mi bliższy, niż wszyscy ci szwargolący niezrozumiale ludzie o wyjątkowo obcych twarzach. On jeden wyglądał znajomo - śmierdziuszek z czasów beztroskiego dzieciństwa.... Może przybył tu, aby stać się moim przewodnikiem ;)
   Obcy język... Słyszałam o tym dużo, ale teraz zrozumiałam sercem, że istnieją ludzie, którzy znają niemiecki tak, że nadaje on barwę i wydźwięk ich myślą i migoczącym w głębinach emocjom... Nadadaje je z prędkością zbliżoną światłu - zawrotną i niepojętą dla mojej uczącej się języków obcych części mózgu. Równie szybko zdałam sobe sprawę, że mój ojczysty język jest tylko jednym z wielu, wielu na świecie, którym w sposób pierwotny pośługuję się jedynie określona część populacji wszechświata.

"Kurcze, nie wygląda to szczególnie dobrze. Będzie się trzeba przyłożyć bardziej do nauki."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz